Ulica: - / Warszawa, dawniej: -
Dzielnica: -
Przenosimy
się 224 km od Olsztyna i zaglądamy do Warszawy. A że Wawa da się lubić,
zatem przed świętami i zapewne po nich kilka okolicznościowych zdjęć.
Opuszczamy senną Warmię, aby wkroczyć do miasta pośpiechu, betonu,
szkła, eklektyzmu architektonicznego, anonimowości, czyli jest wszystko,
co najbardziej lubię. Gdy fotografuję w Lidzbarku Warmińskim, ludzie
przystają i patrzą, to dosyć dziwne i peszące, w Warszawie nikt nie
patrzy, uwierzycie. Do tego większość ma aparaty w dłoniach, a cała
rzesza pyta o drogę, mnie o drogę, ech. Podobno ciężko zachwycić się tym
nieustająco zabieganym miastem, ale jeśli
zwolnimy trochę, zboczymy z trasy wycieczkowej, Warszawa pokaże nam
swoje, jak dla mnie, ludzkie oblicze.
Prezent
od wujaszka Stalina, PKiN to wciąż jeszcze najwyższy budynek w Polsce
mierzący 237 m, zakończony 43-metrową iglicą. Do tego 42 kondygnacje,
817 tys. m³, 3288 pomieszczeń, łączna powierzchnia wynosi 123 tys. m³,
wow. Są też rzeźby i auta z Muzeum Techniki, lubię je. Nie żebym szydził
z tego monumentalnego dzieła architektonicznego, ale brzmiało mi ciągle
w uszach: Пусть всегда будет солнце, Пусть всегда будет небо, Пусть
всегда будет мама, Пусть всегда буду я.
Historia
muralu przy ul. Siennej stworzonego przez włoskiego artystę Blu jest
znana nawet mi, a co dopiero warszawiakom. Miasto może być dumne, że jej
mieszkańcy obronili to dzieło, a walka była zaciekła. Blu namalował
żołnierzy, a na ich mundurach umieścił dolary i
euro. Pracę wkomponował w stare tło, na które złożyły się kolejne
warstwy PRL-owskich reklam.
Ten
widok też lubię. Zawsze, kiedy jestem w stolicy patrzę na tramwaje,
autobusy i goniących przechodniów. Co tam Zygmunt, widok na aleję
Solidarności jest genialny. Mam tak od małego, kiedy byłem tu pierwszy
raz.
Do drzwi, bram. staromiejskich kamieniczek oraz barbakanu wrócimy następnym razem.
A
przy pałacu prezydenckim starsi panowie, młodzi panowie, flagi i
transparenty. Jest też ciągła gotowość stacji telewizyjnych i służb
mundurowych. Dookoła wszyscy się uśmiechają i robią zdjęcia. Wszak wolność, kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem.
O
ironio, nie dałem 5 zł za wejście na taras widokowy, a już byłem przy
kasie, nie stanąłem na murku, żeby zrobić lepsze zdjęcie i nie mam
selfie przy pomniku Zygmunta III Wazy. Miałem kupić sobie wypasioną
pamiątkę ze stolicy, a skończyło się na kilku książkach z Empiku. Nawet
nie wyszedłem wieczorem na spacer po Starym Mieście. Marny ze mnie
turysta.
Jeszcze kilka okolicznościowych
zdjęć miejsc i detali, które zapewne dobrze znacie, no bo kto nie zna
stolicy, no kto. Można zabawić się w opisy tych miejsc, ale można też
posłużyć się moją ulubioną lekturą. Najpopularniejszą powieścią o
Warszawie jest przecież Lalka Bolesława Prusa. W Warszawie są
tablice upamiętniające domy, w których mieszkały literackie postaci,
jest księgarnia nazwana imieniem pisarza, kiedyś był sklep Lalka, a w 1977 roku odsłonięto pomnik Prusa. Cytaty pochodzą z wydania: Bolesław Prus, Lalka, oprac. J. Bachórz, Ossolineum, Wrocław 1998.
Wkoło
obszedł gmach myśląc o Warszawie. Z jakim trudem dźwigają się tamtejsze
budowle nieduże, nietrwałe i płaskie, gdy tu siła ludzka, jakby dla
rozrywki, wznosi olbrzymy i tak dalece jest niewyczerpana pracą, że
jeszcze zalewa je ozdobami. Na
parterze – szereg arkad i posągów, na pierwszym piętrze olbrzymie
kolumny kamienne i nieco mniejsze marmurowe, ze złoconymi kapitelami. Na
wysokości dachu w kątach orły i złocone posągi, unoszące się nad
złoconymi figurami rozhukanych koni. Dach bliżej płaski, dalej kopuła
zakończona koroną, a jeszcze dalej – dach trójkątny, również dźwigający
na szczycie grupę figur. Wszędzie marmur, brąz, złoto, wszędzie kolumny,
posągi i medaliony…
Zatrzymał
się w połowie drogi i patrzył na ciągnącą się u jego stóp dzielnicę
między Nowym Zjazdem i Tamką. Uderzyło go podobieństwo do drabiny,
której jeden bok stanowi ulica Dobra, drugi – linia od Garbarskiej do
Topieli, a kilkanaście uliczek poprzecznych formują jakby szczeble.
Tymczasem
na ulicy budził się szmer i za szybami sklepu coraz częściej przesuwali
się przechodnie. To służąca, to drwal, jejmość w kapturze, to chłopak
od szewca, to jegomość w rogatywce szli w jedną i drugą stronę jak
figury w ruchomej panoramie. Środkiem ulicy toczyły się wozy, beczki,
bryczki – tam i na powrót… Coraz więcej ludzi, coraz więcej wozów, aż
nareszcie utworzył się jeden wielki potok uliczny, z którego co chwilę
ktoś wpadał do nas za sprawunkiem.
Tu
jest błotnista ulica Radna, tam Browarna. Na górze spoza nagich drzew
wyglądają żółte gmachy uniwersyteckie; na dole parterowe domki, puste
place i parkany, a niżej – Wisła. Nad
samym brzegiem Wisły leżał stos belek. Wokulski uczuł znużenie, siadł i
patrzył. W spokojnej powierzchni wody odbijała się Saska Kępa, już
zieleniejąca, i praskie domy z czerwonymi dachami; na środku rzeki stała
nieruchoma berlinka. Nie większym wydawał się ten okręt, który zeszłego
lata widział Wokulski na Morzu Czarnym, unieruchomiony z powodu
zepsucia się machin.
W czerwcu fizjognomia Warszawy ulega widocznej
zmianie. Puste przedtem hotele napełniają się i podwyższają ceny. Na
ulicach, w ogrodach, teatrach, w restauracjach, na wystawach, w sklepach
i magazynach strojów damskich widać figury nie spotykane w zwykłym
czasie. Są nimi tędzy i opaleni mężczyźni w granatowych czapkach z
daszkami, w zbyt obszernych butach, w ciasnych rękawiczkach, w
garniturach pomysłu prowincjonalnego krawca. Towarzyszą im gromadki dam,
nie odznaczających się pięknością ani warszawskim szykiem, tudzież
niemniej liczne gromadki niezręcznych dzieci, którym z ust szeroko
otwartych wygląda zdrowie. Jedni z wiejskich gości przyjeżdżają tu z
wełną na jarmark, drudzy na wyścigi, inni, ażeby zobaczyć wełnę i
wyścigi; ci dla spotkania się z sąsiadami, których na miejscu mają o
wiorstę drogi, tamci dla odświeżenia się w stolicy mętnej wody i pyłu, a
owi męczą się przez kilkudniową podróż sami nie wiedząc po co.
Kolejno: PKiN; pomnik siłacza z ulicy Brzozowej, nieopodal tarasu widokowego znajdującego się na Górze Gnojnej. Autorem Siłacza jest Stanisław Czarnowski (1872-1919), który za swoją rzeźbę otrzymał nagrodę Akademii Petersburskiej. Pomnik został odsłonięty w 1908 r.; wodozbiór w kształcie rotundy, wzorowany na świątyni Westy w Tivoli oraz późnoklasycystyczna fontanna w Ogrodzie Saskim autorstwa Henryka Marconiego z 1855 r., na tyłach Grobu Nieznanego Żołnierza; barbakan wzniesiony około 1548 w pasie warszawskich murów obronnych jako przedbramie Bramy Nowomiejskiej Starego Miasta; Mariensztat, staromiejskie uliczki, bramy i wystawy sklepowe, w tym kamienica z rzeźbą mieszczki warszawskiej przy ul. Świętojańskiej 11oraz płaskorzeźba Mazovia wykonana w 1966 roku przez Edmunda Majkowskiego przy ulicy Celnej; Muzeum Adama Mickiewicza; Collegium Novum Uniwersytetu Warszawskiego; mozaikowa ściana kamienicy wykonana przez zespół Zofii Kowalskiej w latach 1956-60, budynek przy ulicy Mostowej. Wokół inne polichromie i mozaiki dekorujące kamienice. Dekoracją staromiejskich kamienic zajmowali się artyści związani z kręgiem polskiej awangardy, między innymi: Roman i Zofia Antrymowscy, Edmund Burke, Zofia Kowalska, Krystyna Kozłowska, Jacek Sempoliński, Jan Seweryn Sokołowski, Bohdan Urbanowicz, Jan Zamoyski, Hanna i Jacek Żuławscy; rzeźba w kamienicy pod Żaglowcem przy Siennej 45; księgarnia Państwowego Instytutu Wydawniczego została otwarta w maju 1952 roku jako Dom Książki. Swoją obecną nazwę uzyskała 16 maja 1962 roku w 50. rocznicę śmierci Bolesława Prusa.